Początek roku szkolnego

Już wam ostatnio trochę wspomniałam o tym jak wygląda mój dzień. Ktoś patrząc z boku powie, że jestem bardzo ambitna. Nawet nie wie jak się myli. Skłamałabym mówiąc, że edukacja mnie wcale nie obchodzi. Gdybym miała jednak wpływ na to czego się uczę (mówię o zajęciach poza lekcyjnych), to z połowy bym zrezygnowała, jedną czwartą bym zmieniła, a nad resztą się zastanowiła. Moje życie jednak nie należy do mnie i jeszcze długo tak pozostanie. Pytanie dlaczego się na to zgadzam? Uznajmy, że w przeszłości miałam drobne problemy z emocjami… Myślicie pewnie sobie „wariatka”. Mogę wam zapewnić, że to ie ja miałam te problemy, ale dorośli zadbali, aby to mi przypisać problemy psychiczne. Ich kartą przetargową jest fakt, że mój stan psychiczny może ulec pogorszeniu. Mając do wyboru psychiatryk i normalne życie, ale nie wasze… Ja wybrałam to drugie.

Początek roku. Zawsze lubię powroty do szkoły tak samo jak wakacje. Liczy się to, że w trakcje szkoły uczę się nowych rzeczy, a we wakacje ma czas na powtórki i uczenie się do przodu. To wspaniałe. Uwielbiam apele, bo zawsze jest jakiś ciekawy wykład i mogę posłuchać o osiągnięciach moich starszych kolegów i koleżanek. Lubie wziąć głęboki wdech pierwszego dnia szkoły i poczuć ten wyjątkowy zapach wiekowego budynku. To wszystko jest bardzo ekscytujące. Potem pierwszy dzwonek, spotkanie z wychowawcą, następnego dnia pierwsze lekcje… Czy to nie wspaniałe.

Ciekawe czy Sara naprawdę tak by uważała. Kim ja jestem. Naprawdę, momentami łapię się na tym, że nie jestem pewna jak się naprawdę nazywam. A co do początku roku, to prawie niczym się nie różniło od pozostałych. W tym roku chciałam na nie nie iść. To czas który można inaczej spożytkować. Nie mówię o oglądaniu telewizji lub graniu na komputerze. Tego mi nie wolno. Skoro tego mi nie wolno, to dlaczego  piszę bloga. Udzielam korepetycji. Rodzice sądzą, że jest to w ramach wolontariatu, ale to nie prawda. Jako wolontariuszka chodzę tylko do szpitala i czytam chorym. Nie żeby mi to jakoś fantastycznie wychodziło, ale wolontariat dobrze wygląda w papierach. Jak już wspominałam, to nie mój wybór. Wracając to korków. Wszystko co zarobiłam odkładałam na laptopa. O dziwo mam podejście do dzieci. Kolejna różnica między Sarą, a mną. Ona nie lubiła małych dzieci. Uważała je za małe beksy. Była bardzo odważna, zawsze ryzykowała… Ale znowu nie o tym chciałam. Kupiłam laptopa, stać mnie aby co miesiąc płacić za pakiet internetu, który kupił mi „kuzyn” i trochę zaoszczędzić.

 

Zostaw komentarz

Tagi:
Zostaw odpowiedź